Pokazywanie postów oznaczonych etykietą miminka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą miminka. Pokaż wszystkie posty

Coraz bliżej święta, coraz bliżej święta.... Czy Wy też już to czujecie? Wczoraj weszliśmy z Kubą do przedszkola, a tam choinka już ładnie do nas mruga, stoły rozstawione na kiermasz świąteczny, gwiazdy dyndające z sufitu... Ach, uśmiechy nam nie schodziły z buziek :) Jeszcze tylko kolęd w tle brakowało!!! Kolejne święta przed nami!!! Jupi!!! Czyż to nie wspaniały czas?
I cieszę się, że to już: te ozdoby, kolory, choinka - dzięki temu możemy się świętami cieszyć cały grudzień!!! Możemy powolutku się do nich przygotowywać, w rytmie slow... I dlatego zaczynam myśleć już o pierniczkach - niech już będą gotowe, niech mają czas na leżakowanie, aż będą się rozpływały w ustach na Wigilię. Prezenty - te też już chodzą po głowie od jakiegoś czasu. Czy nie lepiej je już kupić niż potem przed Wigilią wyczekiwać kuriera drepcząc nerwowo? Czy dojedzie? A może śnieg go zasypie :) Oby tylko zdążył!!!

No ale nie o tym chciałam dzisiaj przecież :D Ale o kalendarzu adwentowym. I wiecie co? W tym roku go nie przygotowałam!!! Zwolniła mnie z niego Pani z przedszkola :) Każdy rodzic musiał przynieść do przedszkola wielką skarpetę - porwaną Mikołajowi, wypchaną po brzegi... hmmm tylko czym? No i tu mamy zazwyczaj problem!!! Nie chciałam, żeby to były słodycze, czy jakiś gotowiec sklepowy. Oczywiście rozumiem rodziców, którzy pracują i zwyczajnie nie mają czasu wymyślać co zapakować do skarpety, ja natomiast spędzam ostatnio dużo czasu w domu. I nie żebym narzekała na jego nadmiar!!! Co to to nie!!! Mam go nawet za mało. Bo co chwilę wymyślam coś do zrobienia i nie o sprzątaniu piszę ;) No więc zmusiłam moją mózgownicę do kreatywności i tak oto powstało to, czym wypełniliśmy skarpeciochę :)

Siostra podsunęła pomysł na użycie patyczków do lodów - trochę przytargałam ze sklepu mamy, za resztą goniłam po całym osiedlu i głupio wypytywałam o patyczki - jakby nie było już trochę po sezonie na lody :) Udało się zgromadzić sztuk około 300!!! :D
Wymyśliłam, że zrobię dzieciakom układankę obrazkową - żeby miały czym rączki zająć i przycichły na kilka minut w skupieniu. Poświęciłam temu dwie książki - przepraszam wszystkie bibliotekarki, które to czytają - to był MUS!!! Wycięłam obrazki, poprzyklejałam do nich patyczki a potem porozcinałam - układanki gotowe!!! Łatwe, szybkie i przyjemne zadanie :) Każdy to zrobi!!!






Patyczaków troszkę mi zostało, więc pomyślałam, że i karmnik z nich będzie. To chyba najprostszy karmnik na świecie!!! Do sklejenia użyłam kleju na gorąco i kawałka sznurka do zawieszenia do na drzewie.
Tak się prezentuje:




Jestem pewna, że dzieci będą miały radochę obserwując przez okno przylatujące po ziarenka sikorki. Do skarpety mikołaja dorzuciłam jeszcze krótki liścik, z pytaniem do dzieci jakie znają ptaki, które nie odfruwają na zimę do ciepłych krajów. Chciałam je również zachęcić do tego, by czasami przyniosły dla nich jedzonko i choćby w ten sposób się nimi zaopiekowały.
Obrazki na patyczkach były wycięte z dwóch bajek: Trzy Świnki i Brzydkie Kaczątko. W liściku chciałam zachęcić dzieci do odgadnięcia z jakiej bajki są ich układanki, a nawet do poopowiadania tych bajek. Mam nadzieję, że uda im się to zrobić, w razie czego Pani przedszkolanka pomoże :)
Myślę, że dzieciaki będą się dobrze bawiły rozpakowując tą skarpetę. Ciekawa jestem jakie jeszcze niespodzianki czekają na naszych przedszkolaków. Każdego dnia od 1 grudnia będzie rozpakowywana jedna skarpeta i tak aż do Wigilii. Myślę, że pomysł na taki kalendarz jest zdecydowanie na TAK!!! :D Sama chętnie zostałabym z Kubą w przedszkolu przez cały grudzień ;)



A tutaj jeszcze jeden karmnik zrobiony przez siostrę :) Jest bardzo minimalistyczny, przez co prezentuje się niezwykle ciekawie.

A wy zrobiliście dzieciakom kalendarze adwentowe? Co w nich umieściliście?



Oj, dawno już tu nie było recenzji książki, a przecież do biblioteki chodzimy co chwilę i czytamy z Kubą coraz więcej i więcej. No i potem taszczę te dodatkowe kilogramy na ramieniu, a kolejne na brzuchu w chuście :D Po wejściu na trzecie piętro ramię odpada, ale radość z wycieczki do naszej biblioteki jest bezcenna, więc czego się nie robi dla dzieci :) 
Z Kubą uczymy się ostatnio czytać - zobaczymy jak szybko to ogarnie - jak na razie ma bardzo duży zapał ale i nerwus z niego nieziemski!!! Baran jeden (znak zodiaku - żeby nie było ;D)!!! Nawiasem mówiąc to w domu mam dwóch baranów, koziorożca i ja sama też jestem rogaczem - bykiem :) No czasami jest ciekawie!!! :p

Dobra, miało być o książkach.
Otóż wymienione tytuły to zbiory wierszyków napisanych przez Agnieszkę Frączek. Te dwa nie są oczywiście jej jedynymi dziełami. Na stronach tej księgarni znalazłam ich ponad siedemdziesiąt - niezły dorobek. Pani Agnieszka jest niesamowicie pracowita - jest doktorem habilitowanym językoznawstwa, germanistką i leksykografem. Stworzyła serię książek logopedycznych, przybliża dzieciom wiedzę o poprawnej polszczyźnie.

Dwie książeczki, które chciałam Wam przybliżyć czyta się niezwykle lekko. Jednocześnie autorka wplata ciekawe i na pewno nowe dla dzieciaka polskie wyrazy. Zmienia również w nich literki - tworząc zupełnie nowe znaczenie, na przykład w Rymobraniu pisze o "PIETRÓŻKACH" - to takie fajne warzywo, któremu wyrosły rogi zamiast natki :) Z Kubą uwielbiamy również "Drobiobranie" - zawsze gdy jesteśmy w lesie na grzybobraniu głośno krzyczymy wiersz o Stasiu, który na grzybki kurki wołał: "cip, cip, cip", a na gąski: "taś, taś, taś" :) I czasami jakąś kurkę udaje nam się znaleźć ;)
Ja osobiście uwielbiam "Drżyrafę Kachę" - która, mimo swoich rozmiarów boi się nawet muszki. I trochę ją rozumiem, bo ja zwiewam przed prawie każdym pojorem - bleee :/ Kacha jest za to bardzo zabawna!!!

W "Zielono Mi" podobają nam się "Żaby na zakupach", Kuba się nauczył od niech, że ich dzieciaczki to kijanki. Wiersz "Skrzydła" dla dzieciaczków, które chciałyby latać oraz "Kwadratowa Krowa", która naprawdę wszystko ma kwadratowe, nawet mleko od razu w kartonikach daje :) W wielu wierszach pani Agnieszka wplata słowo kask - może fajnie jej się rymuje, ale pewnie chciała też zaznaczyć jak ważne jest jego używanie. Dobre dla dzieci, które mają opory przed jego zakładaniem. 
Poza ciekawymi wierszami, obie książki zostały pięknie zilustrowane. Spójrzcie tylko na zdjęcia poniżej :)









Ciekawa jestem, czy czytaliście którąś z tych książek i który wiersz najbardziej utkwił Wam w pamięci :)

Jak myślicie, czy może wyniknąć coś pożytecznego w połączeniu: kartka papieru + dzieciaki + farby? Jasne, że może :) Szczególnie wtedy, gdy przymkniemy oko na panujący wokół całego zamieszania bałagan i damy ponieść się zabawie. Przy okazji kreatywnie spędzamy czas z dziećmi.
A oto artyści i bohaterzy postu: Zuzia, Kuba i Maciek :) 




Zapraszam na fotorelację z naszej zabawy i zachęcam do pobrudzenia sobie stóp i rąk - to naprawdę niezła frajda!!! Nasze arcydzieło nie pójdzie na strych ale znajdzie miejsce na ścianie w pokoiku Zuzy, jedyne, oryginalne - nasze!!! :)



















I jak, podoba Wam się obraz? Mi bardzo i pewnie za jakiś czas powtórzymy zabawę, a przy okazji porównamy sobie jak bardzo urosły te dłonie i stópki. 
A Wy macie swoje ulubione zabawy z dzieciakami, przy których można się pobrudzić? Dajcie znać ;)

Już jakiś czas temu stanęłam przed dylematem wyboru plecaka dla Kuby. Nie było to łatwe zadanie, bo oferta na rynku ogromna. Większość plecaków skierowana jest dla dzieci w wielu szkolnym. My potrzebowaliśmy plecaka na małą wycieczkę, wyjazd na działkę czy na basen, żeby młody sam sobie tachał swoje skarby. Tachał to oczywiście wielkie słowo - bo przecież nie dźwiga jeszcze tyle co porządny pierwszoklasista!!! :) Przy każdym zakładaniu plecaka Kuba oczywiście pęka z dumy jaki to on już duży i sam swoje rzeczy nosi!!! I o to mamusi chodziło, choć nie tylko ;) (zawsze to jakieś parę deko mniej w mojej torbie :))
Założenia: plecak musiał mieć szerokie szelki, ciekawy design i musiał się spodobać Kubie!!!
Oto te, które wpadły mi w oko (klikając w obrazki znajdziecie odnośniki do stron producentów):


 Pixelbags


  
(Fotografie źródło: strony producentów)

Problem okazał się niemały, ale w końcu zdecydowałam się na LittleLife, model dinozaura (dinozarła - jak Kuba zwykł mówić :)
Plecak na żywo prezentuje się bardzo dobrze. Jego atutem jest pas na klatce piersiowej - nie ma obawy, że spadnie z ramionek dziecka. Jest lekki, dosyć pakowny i solidnie wykonany. Posiada szerokie regulowane ramiączka, więc nie ma obaw, żeby otarł delikatną skórę naszych dzieci.
Firma ma w swojej ofercie plecaki z różnych przedziałów wiekowych, ja wybrałam 4+ i jest idealny dla Kuby. Te mniejsze od roku do trzech lat, są dużo mniej pojemne, dodatkowo posiadają smycz dla uciekinierów :) Oba modele posiadają oczywiście adresówkę.

Zobaczcie jak prezentuje się nasz "dinozarł". Zdecydowanie polecamy razem z Kubą!!!

Może macie też jakieś ciekawe inspiracje plecakowe? Podzielcie się nimi :)














PS. Post NIE jest sponsorowany ;)