To, że uwielbiam wyzwania fotograficzne na pewno już zdążyliście zauważyć :) Moja jesienna liściasta sesja została ostatnio wyróżniona przez Natalię z JestRudo!!! A w wyzwaniu wiosennym najbardziej spodobał jej się Kreatywny Dyptyk ;) Staram się brać w nich udział w miarę możliwości - dzięki nim bardzo rozwijam swoją kreatywność i nie pozwalam leżeć mojemu canonkowi na półce. Polecam wszystkim - to naprawdę świetna zabawa!!!

Dorota z bloga kameralna.com.pl zorganizowała już drugą edycję wyzwania pod nazwą fotograficzny kalendarz adwentowy. Każdego dnia można było prezentować swoje prace na Instagramie i Fasebooku - ja jednak zdecydowałam się na zrobienie podsumowania na blogu.
Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu choć jedno zdjęcie ;)

Poniżej tematy, które udało mi się zrealizować:

1.Małe przyjemności


2.Coś słodkiego


3.Pamiętnik


4.Ulubione miejsce


5.W filiżance


6.Niespodziewany prezent


7.Kulisy pracy


8.Chwila z książką


9.Lista do zrobienia


10.Czerwony


11.Miłe wspomnienia


12.Radosny poranek


13.Ciepłe akcesoria


14.Na zewnątrz



15.Ulubiony zapach


16.Czas dla siebie


17.Świąteczne dekoracje


18.Rodzinnie


19.Na stole


20.Przytulnie


21.Zima


22.Choinka


23.Świąteczne przygotowania


24.Wigilia


Niektóre z tych zdjęć nie zostały wykonane teraz w grudniu, sami wiecie, że o śnieg jest obecnie baardzo trudno!!! Pewnie zima przyjdzie na święta Wielkanocne ;)

Szczęśliwego Nowego Roku dla wszystkich!!! 
zeberka ;)

Pamiętacie te czasy, jak jeszcze w podstawówce na technice obowiązkowo przed świętami sklejaliśmy kilkadziesiąt kolorowych paseczków? Tworzył się długi łańcuch choinkowy taki na całą salę!!! To była radocha, co? Dziś mąż trafił na zdjęcie takiego łańcucha w necie i pokazał go synowi - na co Kuba wytrzeszczył oczy z zapytaniem cóż to takiego :) Łańcuch zatem wykonać musimy obowiązkowo!!!

Dzisiaj chciałam Was zachęcić do przygotowania własnoręcznie robionych ozdób choinkowych. Nie będzie to tym razem kolorowy łańcuch (ten tutorial każdy zna), ale prześliczne bombki :) I zaufajcie mi, nie potrzebne są do tego jakieś super moce zręczności!!! Ostatni przedświąteczny weekend przed nami, wyszperajcie zatem z czeluści papierów te ciekawsze, możecie nawet wydrukować dowolne grafiki na białym trochę grubszym papierze. Mi wpadły w oko między innymi kartki z ostatnich stron bloków rysunkowych - szare, lekko błyszczące. Zajrzyjcie do szkatułki z tysiącem kolczyków i z czystym sumieniem odłóżcie te, które się posypały :) I już macie koraliki jak znalazł do wykorzystania! Potrzebne Wam jeszcze będą: nożyczki, linijka, klej (Magic jak zwykle najlepszy), cieniutki drucik, przebijak i nitka.
I do roboty!!!

Kartkę papieru możecie pociąć "na oko" na paseczki o szerokości około 1 cm, lub odrysujcie sobie wcześniej na niej linie (tu jeszcze ołówek się przyda :)). Na jedną bombkę potrzebne będzie osiem pasków. Ja wycinałam je na oko.


Osiem paseczków sklejamy mniej więcej na środku każdego z nich, tworzy nam się taka niby gwiazda:


Jak klej dobrze wyschnie, łapiemy paski i sklejamy je od góry:


Następnie dziurkujemy w miejscu sklejenia i przewlekamy cieniutki drucik, dodając po każdej stronie bombki mały koralik - nasze wykończenie drucika. Pozostaje nam tylko dowiązać nitkę, dzięki której bombki możecie zawiesić w dowolne miejsce.


Prawda, że piękne? :)





A tak się prezentowały na choince w zeszłym roku:


Czy wy również sami wykonujecie ozdoby świąteczne? Dla nas to świetna zabawa i znów wspólnie spędzony czas - w dodatku kreatywnie ;)

Podchodzimy z Kubą do kasy w Biedrze, ten zauważa na półce pod nosem czarny makaron: - Mamo, czemu on jakiś czarny jest? Co to, to makaron? Fuj, musi być niedobory!!! Ja: - No to może spróbujemy, hmm? (Z nadzieją w myśli, że może niejadkowi posmakuje coś nowego). Kuba: - Blee, czarnego nigdy!!! O jest i zielony - ten spróbuje!!! Matka uradowana!!! Oba lądują w koszyku na zakupy.

I jak już zielony nikogo nie dziwi, tak ten czarny już bardziej. Kolor zawdzięcza naturalnemu atramentowi z kałamarnicy, który prezentuje się bardzo dobrze na talerzu. Sama nie odczułam dodatkowych walorów smakowych, z zamkniętymi oczami ot zwykły makaron z pszenicy durum :) Może dlatego, że samego atramentu w makaronie aż 2%!!! :) Szpinaku w zielonym niewiele więcej ;) Atramentu z kałamarnicy używa się bardzo często w Wenecji, jako dodatek i barwnik do sosów i innych potraw. Tam smak i zapach jest na pewno o wiele bardziej intensywny, w przypadku naszego makaronu nie czuć ani nuty owoców morza :) Swoją drogą ludzie zjedzą naprawdę wszystko!!! Nie dość, że wszamią tego dziwnego zwierza, to jeszcze potrafią wykorzystać atrament, znajdujący się w jego wnętrzach w kuchni. Sama kałamarnica wykorzystuje go w obronie przed większymi drapieżnikami - niejako wypluwa atrament, mąci nim wodę, kamufluje się.


I dziś zachciało mi się tych kolorowych makaronów :) Zaczęłam pichcić, w nadziei, że i Kubie posmakują. W ogóle zachciało mi się kolorów, więc trochę się ich znalazło w moim szybkowarze.
Wyszło bardzo pyszne danie ;)


Składniki na kolorowe danie makaronowe:

Makaron zielony szpinakowy
Makaron czarny z atramentem z kałamarnicy
0,5 kg mięsa mielonego (wieprzowo-wołowego)
1 cebula
1 por
odrobina oleju kokosowego
1 papryka czerwona
1 marchewka
6 pomidorków suszonych w zalewie olejowej
kurkuma
domowa vegeta
gałka muszkatołowa
sól himalajska
pieprz
słodka papryka w proszku

Najpierw na kapce oleju kokosowego poddusiłam cebulę z czosnkiem. Dorzuciłam pora w talarkach, pokrojoną marchewkę, czerwoną paprykę, 6 pomidorków suszonych w zalewie, razem z oliwą z nich. Dodałam mięso mielone około 0,5 kg. I przyprawy: sól himalajska, pieprz, kurkuma - tej nie żałowałam, trochę gałki muszkatołowej, łyżeczka Vegety domowej, 2 łyżeczki papryki słodkiej. Dodałam 2 szklanki wody. Wszystko gotowało się w szybkowarze przez około 20 minut na wysokim ciśnieniu. W normalnym garnku czas wydłużyłby się pewnie do około 40 min, z czego miękkie warzywa trzeba dodawać pod koniec gotowania.

Makarony ugotowałam al dente w lekko osolonej wodzie.

Mąż wychwalił i dokładkę zjadł :) Kuba troszkę spróbował zielonego ale bez żadnych fajerwerków :/ Matka nadal cierpliwie będzie podsuwała kolejne smaki niejadkowi :)





Oreo - nigdy nie rozumiałam o co tyle szumu i płaczu dzieci - czy te ciacha są naprawdę aż tak dobre? Czy są zdrowe? Reklama przedstawia je w najlepszym świetle - z mlekiem smakują jeszcze lepiej - a jeżeli dziecko wypije z nimi choć trochę mleka - to już jest hit - samo zdrowie (choć można się z tym spierać) !!! Czemu by ich nie kupić???!!! I wiecie co - kupowałam - a jakże :) Może nie za często, bo ich cena do najniższych nie należy, ale skusiliśmy się nie raz.

Do czasu, aż wypróbowałam przepis na domowe oreo :)
Ciastka pomimo tego, że zrobione w domu nie składają się tylko ze zdrowych składników. Jednak podając domowe oreo mojemu synowi mam mniejsze wyrzuty sumienia. Wiem, co się w nich znajduje i są rzeczywiście rewelacyjne. Gdybym miała je zrobić z samych dobrych składników pewnie straciłyby dużo na smaku. Może kiedyś pokuszę się o zmodyfikowanie tego przepisu.
A zatem do dzieła, bo ślinka cieknie :)

Składniki na ciasteczka oreo:

1 i 1/4 szklanki mąki
75 g masła
1 szklanka cukru pudru
3/4 szklanki kakao
1/4 łyżeczki sody
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
1/4 łyżeczki soli himalajskiej
1 jajko
1/2 łyżeczki aromatu waniliowego

Składniki na nadzienie:

110 g miękkiego masła
1 i 3/4 szklanki cukru pudru
1 łyżeczka aromatu waniliowego
szczypta soli himalajskiej

Najpierw ciacha: rozpuszczamy masło i czekamy aż ostygnie. W między czasie łączymy ze sobą mąkę, kakao, sodę, proszek do pieczenia, sól. Do ostudzonego masła dosypujemy cukier puder, jajko, aromat i łączymy ze sobą. Mokrą masę dodajemy do suchych składników i wyrabiamy z nich ciasto - wyjdzie wam bardzo ciemne i dobrze, o to tu chodzi :) Wyrobione wkładamy do zamrażalki na pół godziny. Następnie rozwałkowujemy na grubość około 3 mm i wykrawamy ciasteczka szklanką lub okrągłą foremką. Pieczemy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia przez około 7 minut w temperaturze 170°C.

A teraz nadzienie: łączymy wszystkie składniki, miksujemy do momentu rozpuszczenia cukru i wkładamy do lodówki. Kładziemy je pomiędzy dwa upieczone ciasteczka - jednak jak już dobrze wystygną.

W oryginalnym przepisie było nadzienie podane wyżej, jednak przy drugim podejściu do wypieków zdecydowałam się zrobić ciasteczka bez niego - są wystarczająco dobre, a samo masa z masła i cukru była moim zdaniem za słodka do nich.

A i jeszcze polecam od razu zrobić ciasteczka w podwójnej ilości :) Schodzą ekspresowo!!!

Czy Wy też pieczecie domowe wersje sklepowych smakołyków? Pochwalcie się jakich :)



Coraz bliżej święta, coraz bliżej święta.... Czy Wy też już to czujecie? Wczoraj weszliśmy z Kubą do przedszkola, a tam choinka już ładnie do nas mruga, stoły rozstawione na kiermasz świąteczny, gwiazdy dyndające z sufitu... Ach, uśmiechy nam nie schodziły z buziek :) Jeszcze tylko kolęd w tle brakowało!!! Kolejne święta przed nami!!! Jupi!!! Czyż to nie wspaniały czas?
I cieszę się, że to już: te ozdoby, kolory, choinka - dzięki temu możemy się świętami cieszyć cały grudzień!!! Możemy powolutku się do nich przygotowywać, w rytmie slow... I dlatego zaczynam myśleć już o pierniczkach - niech już będą gotowe, niech mają czas na leżakowanie, aż będą się rozpływały w ustach na Wigilię. Prezenty - te też już chodzą po głowie od jakiegoś czasu. Czy nie lepiej je już kupić niż potem przed Wigilią wyczekiwać kuriera drepcząc nerwowo? Czy dojedzie? A może śnieg go zasypie :) Oby tylko zdążył!!!

No ale nie o tym chciałam dzisiaj przecież :D Ale o kalendarzu adwentowym. I wiecie co? W tym roku go nie przygotowałam!!! Zwolniła mnie z niego Pani z przedszkola :) Każdy rodzic musiał przynieść do przedszkola wielką skarpetę - porwaną Mikołajowi, wypchaną po brzegi... hmmm tylko czym? No i tu mamy zazwyczaj problem!!! Nie chciałam, żeby to były słodycze, czy jakiś gotowiec sklepowy. Oczywiście rozumiem rodziców, którzy pracują i zwyczajnie nie mają czasu wymyślać co zapakować do skarpety, ja natomiast spędzam ostatnio dużo czasu w domu. I nie żebym narzekała na jego nadmiar!!! Co to to nie!!! Mam go nawet za mało. Bo co chwilę wymyślam coś do zrobienia i nie o sprzątaniu piszę ;) No więc zmusiłam moją mózgownicę do kreatywności i tak oto powstało to, czym wypełniliśmy skarpeciochę :)

Siostra podsunęła pomysł na użycie patyczków do lodów - trochę przytargałam ze sklepu mamy, za resztą goniłam po całym osiedlu i głupio wypytywałam o patyczki - jakby nie było już trochę po sezonie na lody :) Udało się zgromadzić sztuk około 300!!! :D
Wymyśliłam, że zrobię dzieciakom układankę obrazkową - żeby miały czym rączki zająć i przycichły na kilka minut w skupieniu. Poświęciłam temu dwie książki - przepraszam wszystkie bibliotekarki, które to czytają - to był MUS!!! Wycięłam obrazki, poprzyklejałam do nich patyczki a potem porozcinałam - układanki gotowe!!! Łatwe, szybkie i przyjemne zadanie :) Każdy to zrobi!!!






Patyczaków troszkę mi zostało, więc pomyślałam, że i karmnik z nich będzie. To chyba najprostszy karmnik na świecie!!! Do sklejenia użyłam kleju na gorąco i kawałka sznurka do zawieszenia do na drzewie.
Tak się prezentuje:




Jestem pewna, że dzieci będą miały radochę obserwując przez okno przylatujące po ziarenka sikorki. Do skarpety mikołaja dorzuciłam jeszcze krótki liścik, z pytaniem do dzieci jakie znają ptaki, które nie odfruwają na zimę do ciepłych krajów. Chciałam je również zachęcić do tego, by czasami przyniosły dla nich jedzonko i choćby w ten sposób się nimi zaopiekowały.
Obrazki na patyczkach były wycięte z dwóch bajek: Trzy Świnki i Brzydkie Kaczątko. W liściku chciałam zachęcić dzieci do odgadnięcia z jakiej bajki są ich układanki, a nawet do poopowiadania tych bajek. Mam nadzieję, że uda im się to zrobić, w razie czego Pani przedszkolanka pomoże :)
Myślę, że dzieciaki będą się dobrze bawiły rozpakowując tą skarpetę. Ciekawa jestem jakie jeszcze niespodzianki czekają na naszych przedszkolaków. Każdego dnia od 1 grudnia będzie rozpakowywana jedna skarpeta i tak aż do Wigilii. Myślę, że pomysł na taki kalendarz jest zdecydowanie na TAK!!! :D Sama chętnie zostałabym z Kubą w przedszkolu przez cały grudzień ;)



A tutaj jeszcze jeden karmnik zrobiony przez siostrę :) Jest bardzo minimalistyczny, przez co prezentuje się niezwykle ciekawie.

A wy zrobiliście dzieciakom kalendarze adwentowe? Co w nich umieściliście?